Recenzja filmu

Kochanie, poznaj moich kumpli (2011)
Stephan Elliott
Xavier Samuel
Kris Marshall

Zgon na weselu

Stylistyczne wyspiarsko-australijskie rozchwianie filmu nadaje mu pewnego charakteru, który czyni z niego dobrą propozycję na letni seans bez zobowiązań.
Sukces "Zgonu na pogrzebie", którego doczekała się amerykańska wersja, sprawił, że scenarzysta Dean Craig postanowił trzymać się sprawdzonego wzorca fabularnego. W "Kochanie, poznaj moich kumpli" historia znów sprowadza się do tego, że zgraja ludzi zbiera się na wielkiej rodzinnej uroczystości i chociaż stara się zachowywać, jak należy, powoduje gigantyczną katastrofę. Tym razem zamiast pogrzebu mamy wesele, więc czarny humor brytyjskiego scenarzysty uległ rozjaśnieniu. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro na stołku reżyserskim zasiadł Australijczyk Stephan Elliott ("Priscilla, królowa pustyni"), a akcja dzieje się głównie na słonecznych Antypodach (skąd jest panna młoda i gdzie odbywa się wesele). By równowaga została zachowana, pan młody wraz ze swoją męską świtą przybywa do tego świata z deszczowej Anglii.

Młodzi poznali się podczas egzotycznych wakacji, ześwirowali na swoim punkcie i postanowili spędzić ze sobą resztę życia. Ale w wakacyjne uniesienie wkalkulowany jest upadek w codziennej rzeczywistości. Na początek - ślubna uroczystość zostaje im po prostu odebrana. Rodzina, w którą wżenia się młody Brytyjczyk, okazuje się australijskim odpowiednikiem Kennedych, więc ojciec dziewczyny wykorzystuje wesele jako pole politycznej gry i oczekuje od córki i zięcia, że oboje wezmą w niej udział. Prawdziwym ładunkiem wybuchowym są jednak trzej kumple pana młodego, którzy łamią wszystkie przepisy etykiety, BHP i kodeksu karnego, obracając elegancką imprezę w pasmo katastrof.

Scenariuszowe środki, którymi posługuje się Craig, są zatrważająco wtórne – i to nie tylko względem jego wcześniejszego scenariusza. Brytyjczycy wkraczają do światka australijskiej socjety zdeterminowani, by dobrze się zabawić. Aby uruchomić reakcję łańcuchową, wystarczy wizyta u miejscowego dealera narkotyków i skromny wieczór kawalerski. Zaczyna się jak "Kac-stralia", a potem już leci z górki: teściowa wciąga kokę, teść prowadzi polityczną kampanię, tematem przewodnim mowy weselnej staje się seks analny, a powietrze rozrywają kolejne wystrzały.

Słabości filmu można wymieniać w nieskończoność: starte dowcipy, sztampowe postaci, ich rysowane grubą krechą, niekonsekwentnie prowadzone relacje. "Weselna katastrofa" wydaje się słabo sprzężona z samą imprezą, jakby toczyła się na jej marginesie. W całym zamieszaniu państwo młodzi i ich problemy, nie wiadomo dlaczego, schodzą nagle na trzeci plan. Można się czepiać nawet aktorstwa i zdjęć. A jednak, zwłaszcza w początkowej części, film tryska energią, która sprawia, że nie chce się tych wszystkich niedociągnięć dostrzegać. W efekciarskim montażu, przejaskrawionych barwach i szybkim tempie czuć ducha rozrywkowego kina lat 80., który błogosławi niefrasobliwość, kicz, a nawet głupotę. Co dziwne, muzyka z tej zdartej płyty wciąż działa. Nawet gdy pod koniec znacznie spada tempo, a opowieść siada na fabularnych mieliznach i łatwiznach, wciąż pachnie dobrą, niezobowiązującą zabawą.

W brytyjskim "Zgonie na pogrzebie" składniki były lepiej zbalansowane, wątki elegancko się zazębiały, a całość była bardziej stylowa. "Kochanie, poznaj moich kumpli" wydaje się przy tamtym filmie niechlujny i znacznie mniej elegancki. Być może brakuje mu nie tylko oryginalności, ale też angielskiej konsekwencji. Jednak właśnie to jego stylistyczne wyspiarsko-australijskie rozchwianie nadaje mu pewnego charakteru, który czyni z niego dobrą propozycję na letni seans bez zobowiązań.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones